Od 9 do 29 października 2019 roku trwała ofensywa turecka w Autonomicznej Administracji Północnej i Wschodniej Syrii, Rojava. Operacja „Źródło pokoju”, jak twierdzi rząd turecki, była wymierzona w kurdyjskich bojowników współpracujących z ISIS. Nietrudno się jednak zorientować, że stwierdzenie to mija się z prawdą. Według relacji świadków konfliktu, zarówno armia turecka, jak i bojownicy Narodowej Armii Syryjskiej, stworzonej przez Recepa Erdogana, przeprowadzali ataki terrorystyczne bezpośrednio na ludności cywilnej.
Dużym ciosem wymierzonym w Kurdów było morderstwo Hevrin Khalaf, szefowej Partii Przyszłości Syrii. Mówi się o wielu ofiarach, w tym dzieciach. Okazuje się, że siły tureckie zbombardowały również więzienie, w którym Kurdowie przytrzymywali bojowników Państwa Islamskiego, wskutek czego nawet 800 potencjalnych terrorystów jest na wolności. Turcja deklaruje, że jej działania miały na celu „repatriację” syryjskiej ludności, która osadziła się na jej terenach. Faktem jest jednak, że inwazja na Rojavę wytworzyła nawet 270 tys. nowych uchodźców. Wobec tego co jest prawdziwym powodem ofensywy tureckiej? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Warto jednak przybliżyć sobie wiedzę o samej Rojavie oraz zdać sobie sprawę z tego, jak wielkim ciosem jest obecna sytuacja dla tej prowincji.
Rojava – krótka historia
Rojava w 2014 roku proklamowała swoją autonomię. Jest bardzo interesującym miejscem, ponieważ w odróżnieniu od otaczających ją terenów, życie jej mieszkańców opiera się na zasadach demokracji bezpośredniej, równości płci, poszanowaniu praw mniejszości oraz ekologii. Kobiety odgrywają tam szczególną rolę zarówno w sprawowaniu władzy jak i w innych sferach życia, co nie podoba się islamskim fundamentalistom. Ustawa zasadnicza Rojavy wprowadza poprawki w prawie syryjskim dotyczące między innymi swobody wyznania czy zakazu tortur i kary śmierci. Istnieje tam również zasada dwuprzywództwa, według której każde stanowisko powinny obejmować dwie osoby, w tym co najmniej jedna kobieta. Istnienie takiego miejsca w tym regionie i to przy tak dużym zróżnicowaniu etnicznym (tereny Rojavy zamieszkują m.in. Kurdowie, Jezydzi, Arabowie, Asyryjczycy czy Ormianie) wydaje się być utopią, a jednak przez jakiś czas prowincja ta prosperowała bardzo dobrze.
Początek końca – co dalej z Rojavą?
Działania Turcji są wymierzone w fundamentalne wartości Rojavy, u których podstaw leży demokracja i poszanowanie praw człowieka. Ten progresywny region ma szansę na to, aby wyznaczać nowe standardy współżycia na Bliskim Wschodzie i udowadnia, że demokracja może obronić się nawet w najcięższych warunkach. Niestety, nie wydarzy się to bez silnego sprzeciwu świata wobec zaistniałej sytuacji. Mimo licznych protestów w różnych krajach przed placówkami dyplomatycznymi Turcji, politycy nie wykonali zdecydowanych kroków, aby ratować społeczność Rojavy. Jak powiedziała Sara Hemo, Kurdyjka i działaczka organizacji Women Defend Rojava, w wywiadzie dla Newsweek Polska: Nawet organizacja Reporterzy Bez Granic postanowiła się stąd wycofać.
To co działo się na terenie Rojavy przypomina czystkę etniczną, o której zresztą prezydent Turcji mówił otwarcie. Ludzie zamieszkujący tę prowincję wcale nie chcieli z niej uciekać. Po to proklamowano jej autonomię, aby mogli żyć i rozwijać się w pokoju. Mieszkańcy Rojavy potrzebują przede wszystkim silnego wsparcia społeczności międzynarodowej. Nie można dawać przyzwolenia na jakiekolwiek okrucieństwo względem ludzi. Stan wojny nigdy nie powinien być tolerowany, tym bardziej kiedy w tak bestialski sposób traktuje się cywilów.
O.T.